Dzień 01.09.2019 r.
01 września 2019, 13:30
Wrociłyśmy z L. z Gdańska wczoraj. To miał być Nasz urlop, Nasze wakacje i Nasz odpoczynek. Życie bywa zaskakujące. Ostatnio wyczytałam gdzieś świetny komentarz do otaczającej mnie rzeczywistości, a mianowicie że "żyję się do przodu, a rozumie - do tyłu". To święta prawda. Ja cały czas staram się zrozumieć "do tyłu". I niczego innego nie robie od kilku tych samotnych tygodni. Patrzę i oglądam nasze zdjęcia, czytam wszystkie nasze konwesrsacje z fb - a prawie dobiłam się w nich do samych początków naszej znajomości, próbując zrozumieć lepiej to położenie, w którym się znalazłam. Jak to się stało? Dlaczego tak się stało? Zadręczam się tymi pytaniami niesustannie i ciągle mam w sobie wewnętrzną niezgodę na ten taki stan rzeczy, chociaż akceptuje to, co jest teraz. Nie mogę udawać przecież, że jest inaczej. Ja chcę żyć. Ja bardzo potrzebuję żyć. Tu i teraz.
W dalszym ciągu Cię kocham i to uczucie trzyma mnie przy życiu. Paradoksalnie, odkąd Cię nie ma zaczynam zachowywać się wobec dziecka, tak jak Ty byś się zachowywał. Ona wie i widzi swoje, choć matka stara się jak może być uśmiechnięta i sprawiać jej radość. Ale przestałam być wobec niej i jej przykrego zachowania ślepa i trzmam się tych zasad, które w oparciu o Ciebie i Twój głos rozsądku powstały. To cholernie trudne, ale jestem z siebie zadowolona. Szkoda, że tym zadowoleniem z siebie nie ma się z kim podzielić, z kim cieszyć. Teraz tylko sama sobie mogę bić brawo - brawo TY! Jestem znacznie bardziej wyciszona. W zasadzie ciągle gdzieś wodze myślami, patrzę tępo przed siebie i zatapiam się. Chciałabym móc zrobić cokolwiek, chciałabym móc zrobić więcej ale Ty przecież nie zostawiłeś mi cienia nadzieji, prawda? Powinnam uwierzyć w to, że nie kochasz mnie już i na zawsze zniknąć z Twojego życia. Powinnam to zrobić. Powinnam tak właśnie uczynić tylko w jednym momencie: gdybym na prawdę i z całego serca w to uwierzyła.
Miłość, emocje z góry nie są czymś racjonalnym a ja czuję. I to moje czucie nie pozostawia złudzeń, że wcale nie jest tak jak powiedziałeś. To Ty przecież pisałeś do mnie, że nie wolno się poddawać, że trzeba umieć sobie wybaczać, że miłość to nie tylko piękne emocje, przytulanie czy fizyczne zbliżenia tylko ciężka i trudna praca. Nieustanna praca nad sobą, nad relacją i tą drugą osobą. Pisałeś, że nie kocha się za coś, tylko pomimo czegoś i że gdy przychodzą tak na prawdę trudne chwilę, to nie można się tak po prostu odwrócić i odejść, że to nie powinno tak wyglądać. Twoje słowa były szczere i wierzę, że mimo tego całego zła, które ode mnie otrzymałeś Ty też o tym pamiętasz. Ja nie chcę już na nowo otwierać się dla czegoś, kogoś bliżej mi nieznanego. Ja chcę i czuję ogromną potrzebę, żeby ratować to, co było i ciągle jest tak bliskie memu sercu. Dlatego ciąglę prowadzę ze sobą ten wewnętrzny konlikt: zrobić pierwszy krok czy nie zrobić nic, bo przecież gdybyś chciał, to napisałbyś, zadzwonił. A z drugiej strony, jeżeli sama nie zawalczę, to czy za tę parę lat obracając się wstecz będę umiała spojrzeć sobie w twarz, że pozwoliłam odejść z mojego życia człowiekowi, który kochał mnie bezgranicznie, miłością dojrzałą i tak bezcenna?
To czekanie i bicie się z myślami jest najgorsze. Dopada człowieka w dowolnym momencie i powoduje ogromny, przytłaczający ból. Tego nie da sie ukoić, choć bardzo próbuje. Bardzo często się modlę. O to, żeby dane mi było naprawić siebie. Bo jeśli tak się stanie, to i ja będę mogła naprawić Nas i o to.... To taka egoistyczna prośba, ale tak niezwykle ważna i potrzebna mi w tym momencie... Chciałabym żebyśmy mogli dac sobie jeszcze szansę. Zrozumieć to co się stało, przyjąć to, zmierzyć się z tym i zacząć od nowa. Dałabym się pokroić za taki cud. Modlitwy choć na chwilę, pozwalają mi poczuć się spokojniej. Zaufać, że w tym wszystkim jest palec Boży, który doświadcza Nas, po to, żebyśmy byli lepsi, lub żeby ta Nasza Miłość stała się czymś dojrzalszym, prawdziwszym. Chcę z całego serca wierzyć, że to wszystko ma służyć czemuś dobremu i ku dobrym ostatecznie się zakończy.
Chciałabym też w przyszłości być dobrą żoną, lepszą matką i lepszym człowiekiem. Chciałabym mieć jeszcze dzieci, i kiedy wieczorem jedno z nich będę kładła spać, to śpiewać mu cichutko kołysanke na dobranoc. A kiedy już zaśnie, to z wielką namiętnością i pasją kochać się ze swoim mężem w całkowitym zatraceniu. Omdlewać w jego ramionach i spełniać każde nienazwane pragnienia. Tak, to ciągle ja. Ja, nieoczywista kobieta, która ma w sobie ogromne pokłady czułości i namiętności. Chcę kochać. Kochać z wielką mocą i siłą. Nie chcę już darzyć Cię miłością niedojrzałą, głupią, niecierpliwą, choć cały czas szczerą. Te wszystkie pragnienia i marzenia ciągle utożsamiam z Tobą i to tylko upewnia mnie w przeświadczeniu, że jesteś i będziesz dla mnie kimś ważnym. Bez względu na to, czy to Naszemu dziecku będę tę kołysankę śpiewała. Zostaniesz w moim sercu już na zawsze. Na tę chwilę obejmuję Cię myślą, nie śmiem więcej.
Dodaj komentarz