Dzień 25.09.19 r.


25 września 2019, 08:12

Moje serce kolejny raz napełniło się nadzieją. Ogromną. Jeszcze parę dni temu pisałam o swoim osobistym cudzie i okazanej mi łasce Matki Bożej. Znak, o który prosiłam pojawił się i bardziej wyraźny nie mógł być. A w poniedziałek zdarzyło się coś jeszcze. Sam z siebie napisałeś do mnie wiadomość. I choć pisałeś w niej o tym, że chciałbyś odzyskać router i suszarkę do grzybów, to jednak napisałeś. I tak oto widzieliśmy się wczoraj wieczorem - pierwszy raz od tak wielu dni i tygodni. Cały wczorajszy dzień chodziłam lekko podnieciona i nie mogłam do końca skupić swoich myśli. Przygotowywałam się na to spotkanie cały dzień. I tak postanowiłam posprzątać cały dom, abyś również i Ty mógł zobaczyć moją przemianę duchową postanowiłam pokazać Ci moje różańce, krzyż i książeczkę do modlitw, którą zabrałam od mamy. Tak, zrobiłam to celowo, abyś gdy będziesz wchodził do pokoju - mógł to zobaczyć. Przygotowałąm dla Ciebie paczkę z Twoimi rzeczami: Twoje koszulki (tak, jedną, tę najbardziej pachnącą zostawiłam sobie), zegarek, paczka, któa do Ciebie przyszła ispakowałam do niej... mój list do Ciebie. Skoro mój plan, który zakwitł w mojej głowie jest czymś dobrym w oczach Matki Bożej, to z wielką radością nosiłam się z tym, że w końcu będę mogła Ci go przekazać. Poniżej załączam jego treść, bo pamięć bywa ulotna a ten list dla mnie jest czymś ogromnie ważnym.

*************************

 

Witaj,

Minęło już trochę czasu od naszego rozstania i musze przyznać, że bardzo go potrzebowałam. Pogodziłam sie już z tym wszystkim i opadły mi emocje. A teraz, kiedy na spokojnie patrzę na to wszystko co działo się między nami, to jest mi strasznie przykro i jest mi autentycznie wstyd. Nie dziwię się zatem, że po tych wszystkich moich wybuchach złości, ciągłych kłótniach inicjowanych z mojej strony, wiecznych pretensjach i próbach wpędzania Cię w poczucie winy, po prostu ode mnie odeszłeś. Naprawdę.

 

Przez to, co czułam, że od jakiegos czasu między nami było coraz gorzej, wpadłam w jakąś panike i paranoję i za wszelką cenę chciałam Cię zatrzymać. Teraz widzę dopiero, że popełniłam mase błędów i nasz związek rozpadł sie w sporej części właśnie przeze mnie, więc nie mam do Ciebie żadnego żalu ani nie czuję gniewu. Wygląda na to, że potrzebowałam naprawdę mocnego wstrząsu, żeby sie obudzić i przeanalizować, to jak wyglądała nasza relacja aktycznie.

W każdym razie przepraszam Cię za to wszystko co było złe z mojej strony, każdą przykrość i każde złe słowo, które wypowiedziałam w Twoim kierunku. Niestety dopiero aktualnie widzę, że było Ci ze mną naprawdę ciężko, a momentami wręcz przygniatałam Cię sobą.

 

Cieszę się jednak, że miałam okazję Cię poznać i że byłeś obecny w moim życiu, Dziękuję za ten wspólnie spędzony czas. To była dla mnie bolesna lekcja, ale dzięki Tobie wyciągnęłam z niej wnioski na przyszłość.

 

Nasz rozdział jest już zamknięty, ale zawsze będę Cię miło wspominać i pisze do Ciebie, bo ostatnią rzeczą na świecie jakiej bym chciała, to zakończyć naszą znajomość tym ostatnim, przykrym wydarzeniem, które miało miejsce. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz.

 

Rozstanie to nie koniec świata (ze światem jest wszystko ok :) i oboje możemy sobie dalej układać życie i szukać swojego szczęścia. I mam szczerą nadzieję, że będziesz szczęśliwy, bo zwyczajnie na to zasługujesz. Oboje zasługujemy. W końcu jesteśmy piękni i młodzi i oboje musimy żyć dalej :)

 

Jeszcze raz dziekuję Ci Maćku, za ten wspólnie spędzony czas i za okazane serce i wsparcie, które od Ciebie otrzymałam w trudnych momentach swojego życia i wiedz, że pomimo tego, że się rozstaliśmy, to ja niczego między nami nie żałuję.

 

 

 

PS. https://www.youtube.com/watch?v=RB-RcX5DS5A

 

Trzymaj się ciepło,

********************************

 

Chciałam być radosna i uśmiechnięta, kiedy mnie zobaczysz. I kiedy wymieniliśmy już informację odnośnie tych rzeczy typu router, pralka i rzuciłam w Twoja stronę, że dobrze Cię widzieć, Ty chłodnem tonem odpowiedziałeś, że mnie nie. Starałam sie nie okazać, jak bardzo mnie to zabolało. I dopiero kiedy wyszedłeś to spokojnie dokończyłam Nowennę i popłakałam się. Ale w tym cierpieniu jest jakiś sens. I ja go widzę. W Tobie jest jeszcze nadal dużo emocji, dużo żalu i gniewu. To nie jest tak, że jestem Ci obojętna. To ciągle Cię boli gdzieś w środku. I tak bardzo chciałabym przelać na Ciebie swoją wiarę w to, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży i będziemy szczęśliwi i ja i Ty. Lecz na tę chwilę nie mogę tego zrobić. Nie bezpośrednio. Dlatego modle się dalej do Matki Bożej o tę jędną łaskę. I nie odpuszczę. Bo nadzieja we mnie tylko rośnie. A dzięki temu moje życie już zaczęło się zmieniać.

 

PS2. Opowiedziałam w końcu o tym cudzie I. Nie mogłam po prostu tego zachować dla siebie, przecież to czyste świadectwo tego, że okazano mi łaskę, o którą prosiłam. I ciesze się, że to zrobiłam bo I. w odpowiedzi napisała, że ta sytuacja jest dla niej inspiracją i pomodli się wieczorem i że chciałąby też umieć tak zawierzyć Bogu. Koniecznie musze się z nią spotkać i wszsytko jej opowiedzieć na żywo. Dlaczego tylko moje życie ma być pełne spokoju, nadzieji i wiary w to, że jest się na kim oprzeć i gdzie szukać wsparcia?

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz