Archiwum 20 sierpnia 2019


Dzień 20.08.19 r.
20 sierpnia 2019, 22:53

Jestem po konsultacji poniedziałkowej z psychoterapeutą. Znowu zostałam ukierunkowana na to, co powinnam ze sobą i z Nami zrobić. Popłakałam się w pewnym momencie rozmowy z tego wszystkiego ale na szczęście szybko się uspokoiłam. Nie spodziewałam się po sobie takiego wybuchu. Teraz, już na chłodno patrzę na to, co zostało powiedziane w gabinecie. Nie mogę zrobić nic i nie powinnam w tym momencie ruszać kwestii Nas. To ponoć jest za wczesnie i nie daje możliwości na spojrzenie na siebie realnie i trzeźwo i do spokojnej analizy swoich uczuć. To również jest za wcześnie dla Ciebie. Byłam w totalnej rozsypce przed tą wizytą i to, co usłyszałam nie jest z pewnością tym, co chciałam usłyszeć, choć nie skreśla całkowicie wizji tego, że jeszcze kiedyś taka X. może być szczęśliwa z takim Y. Wszystko jest możliwe, zresztą codziennie modlę się właśnie o cud, w który głęboko wierzę. Tyle, że on ciągle ewoluuje.  Na początku tym cudem miało być wybaczenie mi przez Ciebie tego złego, które Ci uczyniłam, później miało to być pojednanie się, a teraz... Teraz modlę się o po prostu o cud. Dla Ciebie i dla mnie. Gdyby mógł przytrafić sie Nam ten sam cud, to byłoby NAPRADĘ cudownie. Ale już nie trzymam się tej myśli kurczowo.

Moim problemem jak sie okazało jest kwestia samotności, która dzisiaj jest niezparzeczalnym faktem. Tylko ja nigdy nie miałam czasu na to, żeby tak naprawdę być sama. Sama ze sobą. Odkąd wyprowadziłam się z rodzinnego domu nie było mi dane nigdy mieszkać samej - z wyjątkiem krótkiego epizodu końca relacji z tatą L. Ale na horyoncie byłeś przecież Ty i Twoja realna i fizyczna postać wspierająca mnie i dodająca mi otuchy w każdym bólu i cierpieniu. To pozwoliło mi przetrwać tamten trudny czas. To dalej jednak nie to samo. Wiem, że muszę nauczyć się swojej samotności i do tego jeszcze ją... polubić. Przez bycie z samą sobą nauczę się bowiem lubić siebie. A paradoksalnie jeśli lubi się samego siebie, to życie z kimś innym staje się łatwiejsze i prostsze. Bo nikt nie musi nam na siłę wciskać swojej obecności i zmuszać się do angażowania wolnego czasu. Ktoś, kto lubi siebie nie ma z tym problemu. Ktoś, kto lubi siebie nie ma problemu z tym, że druga połowa ma swoje pasje. Ktoś, kto lubi siebie nie stanowi też przeszkody dla swojego partnera w tym, że naciska i napiera na bezgraniczną i nigdy niekończącą sie atencje swojej osoby. Terapeutka uświadomiła mi, że w miejscach, w których ja widziałam problem i odsłaniałam swoję lęki, nie było tak realnie na nie miejsca. Bo przecież ze wszystkim poradzę sobie i nie potrzebuję do tego mężczyzny. Bo za ten wspaniały czas, który spędziliśmy razem powinnam tak po ludzku po prostu podziękować i...nie robić niczego na siłę. Skupić sie na sobie i córce. Na niej zwłaszcza, aby nie rodzić w niej swoich dziwnych lęków. Dla niej bowiem to ja jako osoba tworzę dom i na tym powinnam się skupić. Nie uciekać też od ludzi i nie zamykać się w czterech ścianach ale pamietać o czasie dla samej siebie. Tak też zamierzam uczynić. Postanowiłam być sama dla samej siebie. Bo to będzie wartościowe przeżycie, które pozwoli mi kiedyś pójść dalej. Dokądkolwiek będę chciała pójść. 

Kwestia L. zdaje się być jednak osobną sprawą., która niejako pobocznie wyszła w tej rozmowie. Relacje z D. i nasze kwestie też. Pamiętasz, jak mówiłam Ci ze smutkiem i lękiem, że niepokoję się o to, że w jego życiu pojawiła się kobieta i że jest mi z tego powodu smutno? Tak było. Ale już nie jest. Miałeś sporo racji (wiem, że prawie zawsze ją miałes w większości rzeczy i nie lubię Cie za tę wnikliwość) w tym, że nigdy nie skończyłam tej relacji tak prawdziwie, że żyłam bez niego ale mając świadomość, że przecież on gdzieś jest. Czy to wynikało jednak z tego, że nadal coś do niego czułam? Dzisiaj mogę powiedzieć, że nie. Wiem to. Nie kocham go juz i nie mogłabam pokochać, mam po prostu do jego osoby sentyment ze względu na to, że jest ojcem mojego dziecka. Ale to wszystko. Tutaj nic więcej nie ma z mojej strony i to bolesne odkrycie też stanowi dla mnie ważną lekcję. Czy z Tobą będzie tak samo? L. dzisiaj podczas spaceru zabiła mnie oświadczeniem, że a) jestem najukochańszą mamą na świecie (kochane dziecko!) i b) że ona ma w sumie dwóch tatów. Zdążyłąm tylko zapytać czy tak? A ona dzielnie odpowiedziała mi, że ma tatę D. no i Ciebie, Maćka. Zburzyła tym mój spokój. Bo widzisz....dla niej nie ma znaczenia, że Cię tu nie ma i nie wiadomo ile czasu jeszcze nie będzie. Przecież jej taty tez nie ma. Ale dla niej jesteś tatą. Mimo tych wszystkich złości na Ciebie, mimo wielu nieporozumień i sprzeczek. Dlatego i przez to właśnie ciężko mi się z tym wszystkim pogodzić. Licze na to, że nasz samotny wyjazd z L. do Gdańska natchnie mnie czymś nowym. Jakimś świeżym spojrzeniem na tę sytuację. Bardzo tego potrzebuję. Potrzebuję czegoś, co oderwie mnie od myśli o Tobie. Ciągle jesteś tak bliski memu sercu i....to niczego nie ułatwia.