22 sierpnia 2019, 22:34
Dzisiaj Twoja siostra zaprosiła mnie na 1-sze urodziny swojego synka. Czyli wnioskuję, że Twoi najbliżsi jeszcze nie wiedzą o tym, że nie jesteśmy juz razem. Nie dziwi mnie to. Zawsze byłeś bardzo zamknięty jeśli chodzi o swoje życie prywatne a już tym bardziej jeśli chodzi o jakieś kwestie sercowe. Nie zastanawiałam się nawet nad tym czy pojawic się na tym oficjalnym rodzinnym obiedzie, pomimo całej sympatii do Twojej siostry. Ja nie mogę tam pójść. Ty byś tego nie chciał. To nie byłoby naturalne i nie byłoby w porządku. Spotkam się z nią i złożę życzenia solenizantowi w innym terminie. W ciągu naszej niecałej dwuletniej znajomości miałam okazję poznać Twoją rodzinę - z wyjątkiem średniego brata, ale przecież on mieszka za granicą, więc byłoby to trudne. Nie chowałeś nigdy mnie ani nie wstydziłeś się mojej córki. I to jest to co zawsze mi w Tobie imponowało. Jesteś człowiekiem, który nigdy nie ogląda się na innych i ich opinie. Nie zrobiliśmy przeciez tą naszą miłością niczego złego. Ale ta akceptacja Twojej rodziny dla Nas była dla mnie ważna, choć nie wiem czy kiedykolwiek Ci o tym mowilłam. Myślę także, że oboje chcielismy założyć rodzinę, która scaliłaby Nas wszystkich. To kolejny raz pokazuje, tak jak, Ci pisałam w liście, że ludzie rzadko dobieraja się w pary na zasadzie podobieństw charakterów a raczej na zasadzie wpólnych wartości i celów. Szkoda, że to z mojego powodu to wszystko dziś wydaje sie być tylko mglistym wspomnieniem niezrealizowanego marzenia. Czy dlatego nie potrafię przejśc nad tym wszystkim do porządku dziennego?
Powód jest dla mnie klarowny. Najważniejsze, to fakt niezaprzeczalny, że po prostu Cię kocham. Kocham jak nikogo, nigdy. Jestes miłościa mojego życia i nie ma w tym ani odrobiny przesady. Ale także jest drugi powód. Bo ciągle czuję się winna. Bo wiem, że nie byłam w porządku. Bo wiem, że byłam najgorszą wersja siebie. Dlatego to jest tak trudne. Ta wieczna wojenka, w momentach kiedy nie było dziecka, o co? O władzę? O to ciągłe przeciąganie liny i udowodnianie sobie nawzajem, kto w tym związku jest głową, a kto szyją? Nasze trudne charaktery i fakt, że żadne z Nas nie potraiło odpuszczać doprowadziło Nas do tego końca. To przerażające podsumowanie. Może gdybyśmy mieszkali we Włoszech, bo chyba tam nasze temperament najlepiej pasują, możnaby na to wszystko przymknąć oko. W końcu on facet typ samiec alfa, a ona babeczka charakterna, która nie da sobie w kasze dmuchać, ale tutaj to... po prostu nie zdało egzaminu.
Nie moge sie z Tobą kontaktować. Nie dlatego, że nie chcę. Chciałabym i codziennie mam niemalże kilka momentów kryzysowych. Ale nie mogę tego zrobić bo szanuję Ciebie. I wiem, że teraz moja potrzeba nawiązania kontaktu jest czymś najgorszym co moge teraz zrobić Tobie. I nawet tłumaczenie sobie, że martwie sie o Ciebie, że chciałabym Ci pomóc nie stanowia żadnego racjonlnego argumentu. To tylko mój egoizm spoziera ze mnie i chęć uspokojenia swojego trudnego stanu. Nie moge tez z powodu tego, że Ty będziesz myslał, że moja chęć naprawienia wszystkiego jest dyktowana moim strachem. O bezpieczeństwo finansowe, o kwestie związane z wychowaniem dziecka, o samochód, o bycie samą i inne. Nie chcę żebys tak myslał. I dlatego nie chcę dawać Ci ku temu powodu. I mam silne postanowienie zadbania o te wszystkie kwestie, tak, aby jeśli najdejdzie czas spotkania i konfrontacji nie móc sobie samej tego zarzucić. Pomodle się dzisiaj za Nas. Może jest jeszcze nadzieja w tym wszystkim. Bardzo chce w to wierzyć.