Archiwum 04 września 2019


Dzień 04.09.2019 r.
04 września 2019, 18:55

Czas leczy rany. Czas zeruje w nas samych to, co było złe i pozwala łagodnie spojrzeć na rzeczy, wydarzenia, które były przykre. Na tym etapie właśnie tak się czuję. I chyba nic piękniej nie obrazuje tego przeżycia, jak napotkany przeze mnie wiersz Miłosza:

"Rozumiesz. Jest taka cierpienia granica,

Za którą się uśmiech pogodny zaczyna,

I mija tak człowiek, i już zapomina,

o co miał walczyć i po co."

Dojście do takiego stanu, w którym zaczynasz się uśmiechać, być najzwyczajniej w świecie radosnym i nie musieć się na takie spontaniczne gesty silić wcale nie był czymś oczywistym. Jeżeliby spojrzeć wstecz, to jeszcze parę dni temu towarzyszyły mi bardzo skrajne i gwałtowne emocje w postaci smutku, żalu, ciepienia, gniewu, a działo się to przy moim bolesnym odkryciu, że pozbawiłeś Nas opieki zdrowotnej z Twojego zakładu pracy. A przecież wiedziałeś, że będzie L. bardzo potrzebny, widziałeś to skierowanie na szafce na badanie, które musiała zrealizować. I zastanawiam się tylko, czy bardziej bolało mnie wtedy to, że o tym fakcie dowiedziałam się od osób trzecich (bo Ty nie mogłeś mnie zwyczajnie po ludzku przecież o tym poinformować), czy fakt, że taki gest uczyniłeś całkowicie bezdusznie, nawet nie starając się liczyć z Nami. Kompletnie tego nie rozumiem, ale... To już nie ważne.

Nigdy nie zrozumiem ludzkich uczuć. Dlaczego w sytuacjach kryzysowych, bolesnych czy trudnych ktoś zachowuje się w właśnie w taki, a nie inny sposób, choć tak nakazywałaby przywoitość czy po prostu serce. Ale tym co staje się pewne jest to, że próby racjonalizowania jakichkolwiek uczuć jest z góry skazane na klęske, bo tego po prostu nie da się zrobić.Nie da. I kropka. I teraz wiem już, że kiedy człowiek przepracuje w sobie te wszsytkie złe emocje, często ocierając się przecież o jakąś granicę cierpienia, to właśnie w tym momencie szczytowym nieszczęścia przychodzi ulga. I spokój. I paradoksalnie też radość. Bo tu i teraz ja wiem i czuję, że ze mną jest już coraz lepiej, choć błędem byłoby powiedzieć, że jestem uleczona. To  przecież długi proces, a nie jedno, wielkie wydarzenie. Ale zaczyna się patrzyć na swoją sytuację w miarę obiektywnie. Dlatego kiedy w pracy nękała mnie Pani w sprawie Twojej reklamacji dotyczącej xxx, ja stwierdziłam, że nie chcę się pojedynkować na robienie sobie krzywdy czy "pod górkę". Dla mnie nie jest problemem poinformować Cię, nawet w momencie, kiedy nie chcę i nie mam na to najmniejszej ochoty o tym, że jest jakaś sprawa, która Ciebie dotyczy i po prostu przekazać Ci ją. Jestem z siebie zadowolona. Jestem wolna. Nie unoszę się swoim cierpieniem i nie obarczam gniewem Twojej osoby.

Ja już rozumiem, że tak musiało się stać. Ja już zaczynam rozumieć, że to było najlepsze wyjście z wszystkich możliwych. Ja przecież na długo przed tamtym zdarzeniem często prosiłam Cię, abyś to Ty zakończył ten związek, bo ja nie mam w sobie tej siły. Uczyniłeś to. Chyba powinnam Ci za to podziękować. Za to i za wiele innych rzeczy. Ale to jeszcze nie teraz. Kiedyś.